Jejku jejku jak mnie dawno nie było, u mnie lato to mnóstwo pracy różnej. Już myślałam ,że powinnam zrezygnować z bloga, ale zmobilizowały mnie moje ogromne dynie (pierwszy raz i przez przypadek posadzone), z których będzie dużo różnych dań (i tu tez dyniowa pierwszyzna), słodkich i słonych ;). Jak sie do nich zabiorę to już będzie z górki.
A tym razem po wyprawie do lasu na jagody i zbiorze zamiast nich malinek leśnych nie mogłam się obejść bez zrobienia po babcinemu soku. Wyszły tylko 4 słoiczki, które i tak są na wagę złota, co za zapach a smak.... Poezja !!
Czerwone złoto zostawiam do zimy na przeziębienie jako dodatek do herbatki (i suszony kwiat lipy) będzie jak znalazł, o ile wytrzyma ;)
Składniki:
- 1 kg malin leśnych,
- 1 kg cukru,
- pielucha tetrowa lub gaza,
Maliny lekko przepłukujemy pod zimną wodą, wybieramy liście. Warstwowo pozakładamy maliny i cukier do wyczerpania. Odstawiamy do lodówki na około 2 dni, podpatrując czy cukier się rozpuścił.
Jeśli proces rozpuszczania cukru się zakończył:
gazą lub pieluszką wykładamy durszlak (a durszlak na garnku) wlewamy zawartość malinek z wytworzonym sokiem, należy chwilę odczekać aby odciekł nadmiar. Związujemy pieluszkę i przywiązujemy tak, aby sok mógł spokojnie skapywać przez całą noc. Rano odcisnąć jeszcze nadmiar soku. Przelać sok do wyparzonych słoiczków, zagotować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że tu jesteś. Twoja opinia jest dla mnie ważna :)